Mówiąc,
że od tego momentu wiele się zmieniło, skłamałabym. Mówiąc, że stał się stałym
gościem mojego życia, tym bardziej. Jednak jak to zazwyczaj bywa, serce ma
swoje przekonania i głupie nadzieje, więc wewnątrz czułam, że widząc go, nie
będzie głupim posunięciem przywitanie się całusem i uściskiem, jak para dobrych
znajomych. Po ostatnim spotkaniu nie opuszczał moich myśli, więc po tygodniu
ciszy zaczęłam obawiać się, że zniknął. Jak się jednak okazało, nie musiałam
długo czekać.
Sobotniego ranka znalazłam
na zewnętrznym parapecie okna swojego pokoju małą, ręcznie wykonaną śliczną
kopertę, na której wspaniałym pismem Dave nakreślił moje imię. Skąd wiedziałam,
że to on? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Otworzyłam kopertę sprawnie napędzana siłą
tęsknoty. Spojrzałam na list nie mogąc wyjść z podziwu, że mężczyzna jest w
stanie pisać tak wspaniałym pismem. Usiadłam na łóżku stwierdzając, że jest to
konieczne w razie omdlenia i zaczęłam czytać.
Jennifer,
Dwie drogi rozchodziły się w żółtym lesie.
Żal, że nie mogłem przebyć obu
- Samotny wędrowiec, którego w świat niesie.
Wpatrywałem się w pierwszą, stojąc u jej progu,
Jak skręca w oddali i w poszyciu znika.
Wybrałem tę drugą, gdyż chęć nieodparta,
Słuszność decyzji motywowała,
Jakby chciała być przeze mnie przetarta,
Choć od pierwszej się nie odróżniała,
A obie były wytyczone.
Tamtego ranka wyglądały na podobne.
Nie było śladów żadnego człowieka.
Na pierwszą powrócę - rzuciłem na odchodne
Wiedząc, jak droga potrafi być daleka.
Wątpiłem jednak, czy powinienem powrócić.
Nieraz mnie to wspomnienie poniesie,
Gdy będę rozważał drogę obraną.
Dwie drogi rozchodziły się w lesie,
A ja? Ja obrałem tą mniej uczęszczaną.
I to właśnie wszystko odmieniło.
PS I to właśnie
wszystko odmieniło. Wybrałem tą dobrą drogę. Już nie chcę wracać, choć gubię
się. Zbyt daleko zaszedłem, by korzystać z opcji powrotu.
-
Proszę pani, niech pani opowiada dalej.
- Przepraszam. Mam
pytanie, czy to dziwne, że znam treść tego listu na pamięć? Czy to dziwne, że
znam na pamięć wszystkie słowa, które wypowiedział do mnie? Czy to dziwne, że
mimo upływu lat pamiętam każde drganie serca, któremu towarzyszył?
- Nnnie wiem, proszę pani.
Nigdy… Nigdy nie odczuwałam czegoś takiego.
- Rozumiem drogie dziecko.
Ale właśnie tak jest i nie mam pojęcia czym jest to spowodowane.
- Może zakochała się pani?
- Nie, to niemożliwe, to
było coś silniejszego. Coś, czego miłość była często odczuwaną imitacją.
Tego właśnie dnia zaczęłam
zastanawiać się nad tym, kim w ogóle jest Dave, gdzie mieszka, gdzie się uczy i
jak spędza czas, gdy nie jest ze mną. Przypomniała mi się wtedy nasza długa
rozmowa w parku, gdzie rozmawialiśmy o szkole, rodzinie, zainteresowaniach.
Uświadomiłam sobie, że ja opowiedziałam mu o sobie wszystko, a on mnie nie powiedział
w sumie nic konkretnego.
Zaczęłam myśleć, kim tak
naprawdę jest David. Właściwie, czy mogę mówić mu po imieniu, skoro go nie
znam? Przed oczami pojawiał się wtedy obraz Dave’a mordercy, Dave’a psychopaty.
No bo jak właściwie wytłumaczyć to, że znajdywał mnie bez problemu? Jak
wytłumaczyć to, że wie, kiedy zaczynam tęsknić i pojawia się natychmiast w moim
monotonnym życiu, by ubarwić je swoją obecnością? Zupełnie nie wiedziałam jak
to sobie wyjaśnić. Głowiłam się całymi dniami, jak to możliwe, że człowiek,
który mieszka ze mną w jednym mieście, nie był mi znany. Jak to możliwe, że
nigdy go nie widziałam. Tłumaczyłam sobie, że los właśnie w tym momencie
zdecydował się popchnąć nas ku sobie, ale czy można wierzyć w takie bzdury?
Dotychczas nie wierzyłam nawet w miłość, a jednak to ona przygotowywała moje
serce na coś, co miało opanować je później. Zakochać się w obcym człowieku? Czy
to możliwe?
Wciąż zadawałam sobie
wiele pytań, gdy nie odzywał się przez wiele dni. W skrajnych przypadkach nawet
uważałam go za psychopatę, lecz w każdy możliwy sposób usprawiedliwiałam go
przed sobą i czekałam, cierpliwie czekałam na to, aż odezwie się do mnie.
Mijało wiele dni, napisałam do niego dziesiątki listów, które odkładałam na
zewnętrzną stronę parapetu okna w moim pokoju i sprawdzałam notorycznie, czy
któregoś nagle nie brakło. Listy jednak zostawały nienaruszone, a ja
powstrzymywałam złość. Z jakiego powodu byłam zła? Przecież to dość proste.
Człowiek, na którym zależało mi najbardziej nie dawał znaków życia. Właściwie…
Nie wiedział, że to właśnie na ni zależało mi najbardziej.
Gdy mijały kolejne dni,
spoglądając na nietknięte listy nie odczuwałam już złości, a bezgraniczną
rozpacz. Rzęsy ledwie zatrzymywały pierwsze łzy, które zdążyły się zebrać w
moich oczach, lecz w momencie, gdy pojawiały się kolejne, nie dawały rady ich
utrzymać, zupełnie jak ja nie dałam rady utrzymać Dave’a przy sobie.