poniedziałek, 27 lutego 2012

Rozdział 4

Kolejne dni mijały, a ja wciąż myślałam o tajemniczym mężczyźnie. Nie pojawiał się w moim życiu i zaczynały kłuć mnie cieniutkie igiełki tęsknoty. Zauważyłam, że nie mogę pojawiać się w jego życiu tak, jak on pojawia się w moim. Każda próba szukania go chociażby w moim umyśle sprawiały, że potrafił znikać na wiele dni, a gdy tylko na niewielką chwilę zapominałam o nim, pojawiał się niespodziewanie.
W pewnym momencie coraz trudniej było o nim zapomnieć, przestać go szukać. Pomagały mi w tym jedynie książki, więc gdy doszczętnie straciłam cierpliwość, udałam się do parku w swoje ulubione miejsce, by zatonąć w lekturze. Nie myliłam się, ponieważ pojawił się w pewnym momencie i usiadł obok.
- Mam dość – zaczęłam pierwsza . O dziwno na jego twarzy nie zauważyłam ani krzty zdziwienia. Nie odpowiadał, więc kontynuowałam.
- Mam dość ciągłego czekania na kolejne spotkanie. Mam dość martwienia się, gdy znikasz na wiele dni. Mam dość – urwałam i jego uśmiech uświadomił mi, że definitywnie pokazałam mu, że zależy mi na nim i brakuje mi go z każdym dniem, do czego sama przed sobą bałam się przyznać.
- Jestem Dave, a właściwie David – zaczął zauważając moje zmieszanie. Było mi okropnie głupie, on jednak wyglądał na zadowolonego.
- Jennifer, Jenny. Miło w końcu dowiedzieć się z kim rozmawiam – powiedziałam z irytacją i udałam, że powracam do czytania. Długą chwilę milczał, lecz w końcu powiedział coś, czego ostatniego spodziewałabym się usłyszeć:
- Jesteś piękna – stwierdził mierząc mnie wzrokiem ponownie, jak to zdążył zrobić przed chwilą. Każda część mojego ciała drżała pod wpływem jego spojrzenia. Najwidoczniej sprawiało mu to satysfakcję, gdyż wciąż wpatrywał się we mnie zachłannie. Wzięłam ogromny haust powietrza i spytałam:
- Jak cię szukać, gdy nie mogę znaleźć? Gdzie jesteś, gdy cię nie ma? – mówiłam wolno i z naciskiem. To było dla mnie okropnie ważne, wielką powagę zachowałam pytając go o to. Zrozumiał, gdyż zmienił wyraz twarzy na niespokojny, jakby od odpowiedzi wiele zależało. Bo faktycznie zależało, a na pewno w moim życiu.
- Nie szukaj mnie. Jestem w tobie, bezustannie. Gdy jednak znikam z twojej głowy, pojawiam się przed tobą by znów być w tobie na dłużej.
Nie zrozumiałam wtedy, co chciał przez to przekazać, wszystko to było zbyt niezwykłe.
- Ale nie rozumiesz, Dave – zaakcentowałam jego przezwisko, by móc do niego przywyknąć. – że nie wystarczy mieć kogoś w sobie? Niezbędne jest mieć tą osobę obok siebie.
Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Oczekiwałam, że zaproponuje spotkanie. Wiedziałam, że wszystko zależy od niego.
- Droga Jenn, rozumiem, czego oczekujesz – powiedział po chwili patrząc prosto w moje oczy. Nigdy nie odwracał wzroku. – Przed nami jednak jeszcze całe życie.
Oczy wytrzeszczyłam w całkowitym zdziwieniu. Wstał, podszedł do mnie, wplótł palce obu dłoni w moje gęste, długie włosy i ucałował w gorące czoło. Uśmiechnął się jeszcze i odszedł, a ja długo obserwowałam, jak znika w głębi parku.

Tego dnia wieczorem zaprosiłam do siebie Alice. Potrzebowałam jej. Potrzebowałam podzielić się z nią tym wszystkim. Oczekiwałam, że to ona pomoże mi zrozumieć, co Dave chciał mi przez to przekazać, jak się zachować. Ona zawsze wszystko rozumiała, nawet kilkanaście lat temu w piaskownicy, dlaczego mrówki są w stanie dźwigać coś większego i cięższego od siebie.
- Co się stało? – zapytała, gdy zobaczyła mnie wpatrującą się nieprzytomnie w bukiet ususzonych róż.
Przez chwilę jeszcze nie dawałam znaków życia, lecz w końcu zaczęłam opowiadać dość dziwną historię od spotkania w kwiaciarni do najdziwniejszego popołudnia jak do tamtej pory w moim życiu. Alice słuchała uważnie, a gdy dobrnęłam do końca, jej twarz rozpromienił uśmiech.
- Nie widzę w tym nic zabawnego – odburknęłam i czekałam niecierpliwie na to, co powie przyjaciółka.
- Dziewczyno, nigdy nie spotkała mnie taka zakręcona historia. Mogłabyś się w końcu uśmiechnąć i dać ponieść, bo wszystko wskazuje na to, że nie masz pojęcia co przyniesie jutro i to jest właśnie niezwykłe.
Zostawiłyśmy potem ten temat w spokoju i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, a jednak wiedziałam, że miała rację co do tego, że nie powinnam chcieć mieć wpływ na to, co się dzieję. Ale właściwie co się dzieje? Nie wiedziałam. Nie wiedziałam jak nazwać relację między mną a tajemniczym Dave’em.

Minęło kolejnych kilka dni, tym razem to nie był piątek. Wracałam wtedy z miasta, od babci, jak zwykle w czwartek. Gdy zbliżałam się do parku, przez który zawsze przechodziłam, by skrócić sobie drogę do domu, zauważyłam, że z jego strony podąża w moim kierunku pewna osoba.
- David – szepnęłam cicho i uśmiechnęłam się mimowolnie. Tak niezwykłe wydało mi się spotkanie go w inny dzień, niż piątek, że osłupiała zatrzymałam się nieświadoma tego, co robię.
- Cześć Jenn – przywitał się i wplótł palce w moją dłoń. – Muszę ci coś pokazać.



1 komentarz:

  1. Zabraniam!!! Nie waż mi się kończyć w takich momentach bo uduszę!!! Dawaj następny jak najszybciej!! Czekam

    OdpowiedzUsuń